Forum www.ruchkukiza.fora.pl Strona Główna www.ruchkukiza.fora.pl
Forum sympatyków zmian w Polsce, Ruchu Kukiza i przeciwników systemowych partii
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

DEBATA- czyli babskie rozmowy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ruchkukiza.fora.pl Strona Główna -> Ch..j , dupa i kamieni kupa czyli system
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiktoria




Dołączył: 13 Paź 2015
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:13, 20 Paź 2015    Temat postu: DEBATA- czyli babskie rozmowy

[link widoczny dla zalogowanych]


Wirtualna Polska
Strona główna serwisu

Program TV
Poczta WP

fot. PAP / Jacek Turczyk
Jakub Majmurek: nędza POPiS-u, czyli po debacie Kopacz-Szydło
Jakub Majmurek
20 października 2015, 03:42
- Trudno ocenić, czy tę rozczarowującą debatę wygrała Kopacz czy Szydło. Używając piłkarskiego porównania, mecz zakończył się brzydkim, wymęczonym, bezbramkowym remisem, po wyjątkowo mało emocjonującej grze. Ale dobrze, że debata w takim kształcie się odbyła. Pokazała ona całą nędzę i jałowość sporu pomiędzy PiS i PO. W ciągu ostatnich 10 lat zdemolował on polską politykę, wypłukał ją niemal całkowicie z treści i narzucił nam bezsensowne osie politycznego podziału – pisze Jakub Majmurek w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Żadna z liderek dwóch największych partii nie zaproponowała jakichkolwiek wiążących konkretów. Premier Ewa Kopacz mówiła o programie jednolitego kontraktu pracy i reformy podatkowej PO, który – co wytknęła jej słusznie Beata Szydło – jest kwestią odległej przyszłości i w szczegółach ciągle pozostaje niedookreślony. Prezes Szydło pokazywała teczkę ze swoją „umową z Polakami”. Nie była to co prawda teczka czarna, jak ta Stana Tymińskiego, ale równie tajemnicza co do swojej zawartości.

Obie polityczki zaliczyły też poważne gafy. Premier Kopacz uzasadniała wysyłanie sześciolatków do szkół zwiększaniem ich „konkurencyjności”, co jest chyba najgorszym możliwym sposobem tłumaczenia sensownej swoją drogą reformy edukacji przeprowadzonej przez PO. Beata Szydło nazwała Rosję „przede wszystkim naszym przeciwnikiem” – nawet jeśli to prawda, to poważna polityczka nie wyraża się tak publicznie o sąsiedzie, z którym jej kraj nie jest w stanie wojny. Rosyjska propaganda z pewnością wykorzysta jeszcze te słowa.

Nie wiem po tej debacie, jakie są mocne różnice w wizji Polski dwóch polityczek, jakich konkretnych polityk mogę się spodziewać w następnym roku ze strony ich rządów, jakie podatki zapłacę, jakie będą priorytety wydatkowe państwa, jaką politykę wobec Rosji czy konfliktu na Bliskim Wschodzie będziemy prowadzić, jak układać współpracę gospodarczą z Unią Europejską, Chinami czy Ameryką. Obie polityczki przerzucały się za to znanymi i zgranymi oskarżeniami: SKOK-i, złamane obietnice, afera podsłuchowa. Ale nawet to robiły bez energii i przekonania, jak aktorki rutynowo odgrywające rolę w przedstawieniu, o którym same marzą, by wreszcie spadło z afisza.

Szydło na debacie: czy zaakceptuje pani podatek dla imigrantów?
00:50 / 01:41
HQ


Winię za to także dziennikarzy prowadzących debatę. Nawet jeśli zadawali kandydatkom dobre pytania, nie byli w stanie wyegzekwować na nie odpowiedzi. Kandydatki często odpowiadały zupełnie nie na temat. Dobrym przykładem było pytanie zadane przez Piotra Kraśkę, dotyczące największych wyzwań stojących przed polską polityką zagraniczną. Dziennikarz słusznie wskazał na konflikt na Bliskim Wschodzie, ekspansję Rosji, traktat o utworzeniu sfery wolnego handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi (TTIP). Żadna z polityczek nie odniosła się konkretnie do żadnego z tych wyzwań, każda powtórzyła kilka banałów o silnej Polsce, silnej armii i naszej przyszłości w Europie. Naprawdę, ktoś powinien w studio, w imieniu widzów, upomnieć się głośno: „ale proszę mówić na temat!”.

Jedyny merytoryczny moment debaty to początkowa dyskusja nad minimalną płacą godzinową i programem jednolitego kontraktu zatrudnienia PO – ale obie polityczki powiedziały na ten temat zaledwie po kilka zdań. Jako wyborca lewicy nie znalazłem w tej debacie nic dla siebie. W wielu kwestiach obie polityczki kłóciły się, która z nich bardziej zacięcie bronić będzie - z mojego punktu widzenia – błędnej polityki, np. w kwestii pakietu klimatycznego. Takie zignorowanie, wręcz zniechęcanie, lewicowego wyborcy, to błąd – Beata Szydło i PiS walczy przecież o głosy bardziej socjalnych (choć niekoniecznie progresywnych kulturowo) lewicowych wyborców; Ewa Kopacz i PO o głosy tych, dla których ważne jest przynajmniej utrzymanie pewnego liberalnego minimum w kwestiach społecznych i kulturowych.

Poza propozycją wprowadzanie godzinowej stawki minimalnej (jak najbardziej słusznej) i populistycznymi hasłami o 500 złotych na każde dziecko, Szydło o sprawach socjalnych nie mówiła dużo – chwaliła się za to tym, jak PiS obniżał podatki i jak będzie wzorowo współpracował z przedsiębiorcami. Premier Kopacz próbowała atakować Beatę Szydło z kwestii praw kobiet, ale była w tym średnio przekonująca. Umówmy się zresztą, że premier Kopacz, jako szefowa partii, która przez osiem lat nie była w stanie uchwalić związków partnerskich, która na ostatniej prostej nie potrafiła obronić przed wetem prezydenta Dudy ustawy o uzgodnieniu płci, a na swoje listy zaprosiła wypraszającego niewierzących z kraju Ludwika Dorna, jest dla progresywnych kulturowo wyborców średnio wiarygodna.

Szydło na debacie: czy zaakceptuje pani podatek dla imigrantów?
00:00 / 01:41
LQ


Od żadnej z polityczek nie usłyszeliśmy też nic na temat takich kwestii, jak budownictwo mieszkaniowe, pomysły na finansowanie służby zdrowia, kształt finansowania nauki i kultury w najbliższych latach. W kwestii nauki punkty mogłaby zdobyć prezes Szydło – to PiS wydaje się być bardziej wrażliwy na postulaty środowiska naukowego, dotyczące np. finansowania mniejszych ośrodków i patologii systemu grantowego.

W kwestii kultury z kolei pozytywnie od kandydatki PiS na stanowisko szefowej rządu mogłaby się odróżnić premier Kopacz – pod rządami PO wykrystalizował się nie najgorzej działający system wspierania kultury, a do tego wielu ludzi ze środowiska artystycznego obawia się mechanizmów cenzorskich, jakie może wprowadzić PiS. Zamiast tego mieliśmy przerzucanie się zgranymi zarzutami, równie emocjonującymi, co mecz tenisa stołowego rozgrywany w domu spokojnej starości.

Zorganizowanie przez publiczną telewizję debaty tylko z dwiema kandydatkami wywołało spore kontrowersje. Protestowały pozostałe komitety wyborcze, zarzucając telewizji, że wbrew swej ustawowo określonej misji nadmiernie faworyzuje dwa podmioty. Formalnie rzecz biorąc, miały rację. Ale dobrze, że debata w takim kształcie się jednak odbyła. Pokazała ona całą nędzę i jałowość sporu pomiędzy PiS i PO. W ciągu ostatnich 10 lat (a zwłaszcza ostatnich pięciu) zdemolował on polską politykę, wypłukał ją niemal całkowicie z treści, narzucił nam bezsensowne osie politycznego podziału. Jedna strona krzyczała: „odebrać Polskę zdrajcom”; druga: „nie oddajmy Polski szaleńcom” – tak nie da się robić sensownej polityki, nie w tym stuleciu, nie w tej części świata. W poniedziałkowej debacie te okrzyki nie padały, ale jej merytoryczna pustka, jałowość i przewidywalność wzajemnych pretensji i zarzutów pokazuje jak obie wielkie partie zepsuły polską scenę polityczną w ostatniej dekadzie.

To wrażenie dobitnie mógł sobie uświadomić każdy, kto po debacie Kopacz-Szydło przełączył się na program Tomasza Lisa, dyskusję z udziałem liderów pozostałych komitetów (poza Pawłem Kukizem, który zaproszenie odrzucił). Co za kontrast! W końcu sensowne, merytoryczne, przekładające się na jakość życia Polaków spory. Ostre, ale konkretne dyskusje - bez śmiesznych, ciągle powtarzanych wzajemnych oskarżeń. Niemal każdy z występujących u Lisa liderów i liderek – Janusz Piechociński z PSL, Ryszard Petru z Nowoczesnej, Barbara Nowacka z ZL, Przemysław Wipler z KORWIN, Marcelina Zawisza z Razem – wypadł bardziej wyraziście, charyzmatycznie i „kanclersko” niż prezes Szydło i premier Kopacz. Pamiętajmy o tym w niedzielę. Nie wiem, co musiałyby zrobić bohaterki poniedziałkowej debaty, by we wtorkowym starciu w szerszym gronie wypaść jakkolwiek przekonująco.

Z drugiej strony, jak wiemy z kampanii prezydenckiej, przegrana debata telewizyjna nie oznacza jeszcze przegranych wyborów. POPiS – to lub inne skrzydło – znów wygra wybory. Ale miejmy nadzieję, że do polityki dostaną się też nowe siły, które wyzwolą naszą polityczną dyskusję z jałowych sporów, w których tkwi od dekady. I że zamiast o Smoleńsku, podsłuchach czy SKOK-ach w przyszłym parlamencie porozmawiamy na serio na przykład o podatkach, ubezpieczeniu emerytalnym dla artystów czy związkach partnerskich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiktoria




Dołączył: 13 Paź 2015
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:16, 20 Paź 2015    Temat postu:

Beata Szydło i Ewa Kopacz w ruletce
19 października 2015, 00:02
Stając do debaty, to kandydatka PiS ryzykuje więcej. Ale ma więcej do ugrania: przekonanie Polaków, że jest lepsza od przewodniczącej PO. Do tej pory jej się to nie udało.

W poniedziałek wieczorem trzy telewizje pokażą debatę premier Ewy Kopacz z Beatą Szydło, kandydatką PiS na szefową rządu. To debata wyjątkowa, nie tylko dlatego, że po raz pierwszy w historii polskiej polityki dojdzie do potyczki dwóch kobiet. Przede wszystkim Polacy nie oglądali starcia kandydatów do premierostwa od 2007 r., gdy debatowali ówczesny szef rządu Jarosław Kaczyński z Donaldem Tuskiem, liderem idącej po władzę PO.

Ta debata przez lata bolała Kaczyńskiego, wszak zdawał sobie sprawę, że przegrał i pozbawił swą partię szans na wygraną. Dlatego z Tuskiem do przedwyborczego starcia nigdy już nie stanął.

Debata z roku 2007 r. to starcie legendarne, które - jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi - znacząco przyczyniło się do victorii Platformy. Czy teraz, po ośmiu latach, gdy Kaczyńskiego i Tuska zastąpiły ich nominatki, debata może być równie emocjonująca i brzemienna w polityczne skutki?

To kandydatka PiS Beata Szydło ma w tym starciu więcej do stracenia. To ona staje do gry w ruletkę. Jeśli zaliczy wpadkę i wyraźnie przegra, to może osłabić wynik swej partii i utrudnić PiS przejęcie władzy nawet po wygranych wyborach - wszak im słabszy wynik, tym trudniej sklecić koalicję.

Ale równocześnie to także Szydło ma więcej do ugrania - jeśli wygra debatę, to dzięki niej PiS może zawalczyć o samodzielną większość. Żeby o tym marzyć, Szydło musi jednak pokazać, że jest politykiem wszechstronnym i dobrze przygotowanym do objęcia rządów. Wszak ma niewielkie doświadczenie w działalności publicznej - była ledwie burmistrzem małej gminy, radną powiatową i wojewódzką. Kształciła się w zarządzaniu kulturą, ale w PiS - trochę z łapanki - zajęła się gospodarką. Nie ma doświadczenia w wielu obszarach działalności rządu, choćby w kwestiach międzynarodowych, zdrowia, edukacji, bezpieczeństwa i obronności.

Ponadto Szydło musi się starać przekonać, że jest autonomiczna i nie będzie sterowana przez lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Polacy - co pokazują przykłady z przeszłości - chcą mieć gwarancję, że premier i prezydent są politykami niezależnymi. Dlatego wybory w 2001 r. efektownie przegrał Jerzy Buzek, z tego też wynikała spora część problemów Lecha Kaczyńskiego.

W dodatku jeśli Szydło zaprezentuje się jako samodzielny lider, odwróci uwagę od ostatnich kontrowersyjnych wypowiedzi Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, które mogą odstręczać elektorat umiarkowany.

Na razie Szydło wciąż Polaków nie przekonuje. Sondaże pokazują, że na fotelu szefowej rządu wolą Ewę Kopacz. Dlatego też poniedziałkowa debata jest w interesie pani premier. Kopacz obejmowała rok temu władzę z podobnymi problemami, jakie ma dziś Szydło - jako kandydatka z niewielkim doświadczeniem, wskazana arbitralnie przez lidera swej partii i uważana za niesamodzielną. Tyle że przez ten rok wiele się nauczyła, bo stanowisko premiera wymusza przyspieszoną edukację. Dziś Kopacz, choć potrafi zaliczyć efektowne merytoryczne wpadki - jak upieranie się, że rząd PO nie chciał budowy elektrowni atomowej - ma szerszą wiedzę o działaniu państwa niż Szydło. To jej ogromny atut. Ale ma też potężne słabości - to skandale z ośmiu lat rządów PO. Choć w większości dotyczyły czasów Tuska, to jednak obciążają także ją, bo była w partii prawą rękę lidera. Kopacz ma też już własny bilans rządów. W ciągu roku zdążyła rozdać wiele pieniędzy rozmaitym grupom społecznym, kupując ich poparcie. A kilka poważnych kłopotów pozostawiła nierozwiązanych - choćby restrukturyzację górnictwa czy przewalutowanie kredytów frankowych. Władza, a zwłaszcza władza wieloletnia, która nie zrealizowała wielu obietnic, zawsze jest wdzięcznym obiektem do ataku podczas przedwyborczych debat.

Dla Kopacz ryzykiem jest to, że w razie wyraźnej przegranej w debacie zaszkodzi notowaniom Platformy. O ile PO jest pogodzona z porażką, o tyle kluczowy jest jej rozmiar. Jeśli partia dostanie wynik w okolicach 20 proc., będzie to oznaczać ogromne kłopoty wewnętrzne. Pani premier nie jest wybitnym liderem politycznym - odkąd objęła władzę w PO, partia ta przegrywa wybory. O ile jeszcze porażka w wyborach samorządowych rok temu była minimalna, a sporą cześć odpowiedzialności ponosił za nią jeszcze Tusk, o tyle już sensacyjna przegrana kandydata PO w wyborach prezydenckich idzie w dużej mierze na konto Kopacz. Jeśli znacząco przegra wybory parlamentarne, trudno jej będzie ocalić pozycję.

Wszystkie przełomowe debaty w historii III RP odbywały się w sytuacji wyrównanych notowań ugrupowań i polityków idących po władzę. Tym razem wszystkie sondaże pokazują znaczącą, średnio 10-punktową przewagę PiS.

Czy zatem debata może jeszcze przeważyć szalę na korzyść Platformy? Tak sugeruje Donald Tusk. W weekendowym wywiadzie dla Polsat News oświadczył: - Przekonujące zwycięstwo w debacie może istotnie skorygować tendencje czy sam wynik. Sądzę, że wyniki ostateczne będą bardziej spłaszczone. Finał może być bardziej korzystny dla PO.

To jednak trudno przewidzieć, co pokazują doświadczenia Tuska. Z jednej strony - można przegrać wbrew wszelkim sondażom, jak Tusk w 2005 r. przegrał z PiS wybory prezydenckie i parlamentarne, i jak Bronisław Komorowski przegrał prezydenturę w 2015 r. Z drugiej - w 2007 oraz 2011 r. Tusk wyraźnie wygrał, a wynik PO oscylujący wokół 40 proc. nie został spłaszczony wobec wyniku PiS, które dostawało po ok. 30 proc. głosów.

Najbardziej prawdopodobne jest to, że obie kandydatki nie zaliczą większych wpadek. I nie zmienią kolejności swych partii na wyborczym podium.

Andrzej Stankiewicz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiktoria




Dołączył: 13 Paź 2015
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:00, 20 Paź 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ruchkukiza.fora.pl Strona Główna -> Ch..j , dupa i kamieni kupa czyli system Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin